Film mnie pochłonął, tak po prostu. Zdaję sobie sprawę, że dla kogoś był nudny i ciągnął się prawie dwie godziny. Dla mnie akurat wszystko zagrało - poetycki język który przez cały film zmuszał mnie do myślenia nad wypowiadanymi kwestiami, muzyka mocno stonowana, kolory budujące klimat który był bardzo gęsty i ciężki, świetne ujęcia i montaż. Dawno tak nie zaangażowałem się w film jak to miało miejsce przy 'Makbecie'.