poszłam wczoraj na Makbeta do kina z mamą i muszę przyznać, że film wywarł na mnie ogromne wrażenie - nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobry. pierwsza film obejrzała moja siostra i jak zrelacjonowała nam go w taki sposób że miałam sporo obaw jak to będzie.
ostatecznie film ogromnie mi się podobał. najlepsza ekranizacja Makbeta ever i jeden z najlepszych filmów tego roku, jak dla mnie. zresztą oceniłam na 9 i dodałam do ulubionych ;) w ogóle nie przeszkadzało mi powolne temp filmu i szekspirowski język. właściwie nie przepadam za dynamicznymi filmami gdzie akcja zbyt szybko się dzieje i trudno nadążyć. Makbet idealnie trafił w moje gusta. a gra aktorska fenomenalna: Fassbender, Cotiliard i Harris. mam nadzieję, że film i ktoś z obsady zostanie nominowany do Oscara bo cholernie na to zasługuje.

i tak się zastanawiam: może istnieje niewielka szansa na ekranizację "Hamleta"...? ;)

Oj ja sobie nie wyobrażam żeby obeszło się bez nominacji! A na "Hamleta" pewnie też kiedyś nadejdzie czas :)

jak będzie nominacja albo jeszcze lepiej - wygrana - to odzyskam wiarę w Oscary:))
a gdyby ci sami twórcy zabrali się za "Hamleta", z równie fantastyczną obsadą, umarłabym ze szczęścia! poczekamy, zobaczymy póki co;)

Broń ich Panie Boże od "Hamleta", bo jeśli go zrobią to długo nie doczekamy się na coś, co chociaż w pewnym stopniu oddaje jego potencjał. Jak dla mnie ten "Makbet" to zwykły patosowy kicz i gdy dzięki ostatniemu ujęciu (czy oni kolorowali to w paincie?) film nabrał nowego wymiaru (kilka osób na pełnej sali w kinie przestało się zastanawiać czy należy się śmiać). Nie rozumiem zachwytu nad zdjęciami. Może i każde ujęcie z osobna było ładne, ale w połączeniu ze sobą? To kompletnie nie zagrało, bo było po prostu przesadzone. Lepsze jest wrogiem dobrego. Wystarczyło do tego dołożyć mroczniejszą niż sam diabeł muzykę, aktorów, którzy bardziej przeżywali wypowiadane teksty niż mrówka okres i mówili je właściwie tym samym "mrocznym" tonem, żeby przypadkiem nie wzbudzić w widzu innych emocji niż irytacja i wychodziła z tego esencja patosowego kiczu. Jak początek filmu napawał mnie nadzieją, że coś z tego będzie (cisza przy scenie walki zasugerowała mi ostrożność reżysera, który nie chciał "przedobrzyć", slow motion dało się przeżyć, mimo że już dla mnie było go za dużo) tak teraz jedyny, ale ogromny, plus za ambicję pokazania Makbeta takiego jak Szekspir przykazał. Zrezygnowanie z prostoty na rzecz quasi-artystycznego przekombinowania było bardzo ryzykowne. No cóż... Nie wyszło.

no cóż, "Makbet" to na pewno nie film dla wszystkich. może faktycznie przekombinowany - nie wiem. ale patos raczej był zamierzony. ogółem wszystko mi się bardzo podobało. nie potrafię być tu obiektywna. o ekranizacji "Hamleta" rozmarzyłam się, bo w hierarchii ulubionych szekspirowskich dramatów stawiam go o oczko wyżej niż "Makbeta". choć bardzo bym chciała żeby powstał, szanse na to są na to raczej nikłe, tak myślę. ;)


pozdrawiam

Patos zapewne był zamierzony. Ale nie wyszedł. Gdy przedobrzy się z patosem wychodzi kicz.

skoro tak twierdzisz.

Patos jest trudny do osiągnięcia. To fakt. A, że tu nie wyszedł argumenty parę komentarzy wyżej. ;)

Jest już genialna ekranizacja Hamleta! Z Melem Gibsonem w roli tytułowej, polecam! Równie genialne co ten Makbet.

Przychylam się do tego co napisałaś - na pewno nie jest to film dla każdego. Ja tam osobiście nie gustuje w twórczości Szekspira, ba jest mi ona praktycznie obca. Co najzabawniejsze, uwiódł mnie zwiastun i był to główny bodziec dla którego zdecydowałem się iść do kina. Prawdę mówiąc, spodziewałem się czegoś w stylu Braveheart'a. Niemniej, nie żałuję. Film bardzo dobry.