PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7992}

Nadzy

Naked
7,6 5 988
ocen
7,6 10 1 5988
7,8 16
ocen krytyków
Nadzy
powrót do forum filmu Nadzy

Fantastyczne poczucie homoru, masa ciekawych dialogów, bardzo interesująca gra aktorska ( zwłaszcza Thewlis w roli myśliciela - włóczęgi ). Artystyczna mieszanka, która świetnie smakuje.

ocenił(a) film na 10
Psycho_Rocker

Humor w tym filmie dostrzegłam dopiero jak oglądałam go jakiś piąty raz. Dopiero gdy znałam dialogi na tyle by nie wytrzeszczać oczu i by nie zapierało mi dechu w piersiach :) Ten film jest po prostu genialny! Moim zdaniem najśmieszniejsza jest scena gdy Johny próbuje rozwiązać bluzkę Sophie, tekst z węzeł gordyjski, test na inteligencje :D A najgenialniejsza jest oczywiście przemowa Johny'ego do stróża o tym że koniec ludzkości jest bliski.
I cały czas tak mi było szkoda Johny'ego. Nikt go tak naprawdę nie rozumiał.
Szkoda że na tym forum mało osób :( Niestety film mało popularny.

madamelarte

David Thewlis genialnie go zagrał. W ogóle ten aktor pasuje do takich ról. We mnie Johnny budził wrażenie takiego cynicznego proroka artysty, który po prostu obrał taką a nie inną postawę, bo czuł, że świat na nic więcej nie zasługuje. Miał najbardziej cięty język ze wszystkich bohaterów filmowych jakich widziałem, no i ten jego sposób bycia, ten chód, gesty, oczy. Genialne !
Jedna z najlepszych scen to dla mnie ta w której on leży na łóżku z rozwaloną nogą a lekarka mówi "nie jest chyba złamana, jak chce to może ruszyć nogą " ( i pokazuje palcami góra-dół ), a on tak się pyta " dlaczego mam chcieć robić tak ? " : D.

A tak poza tym bardzo spodobał mi się niebieski płaszcz w jakim chodził, też sobie taki zafunduje, jesteśmy z Thewlisem podobnej budowy i tego samego wzrostu, więc będzie na mnie leżał : D

Wg mnie ten film pokazał to, że ludzie myślący, indywidualiści i ci inni mogą czuć się bardzo zagubieni w świecie właśnie ze względu na swoje osobowości. Im bardziej jesteś pokręcony tym trudniej może ci być odnależć się w tym wszystkim.

ocenił(a) film na 10
Psycho_Rocker

Cyniczny prorok artysta- idealne określenie :)
Genialnych tekstów Johny'ego jest mnóstwo :) można wiekami wymieniać. Chociażby "widziałeś kiedyś trupa?" "tylko swojego" :)
albo
"Gratulacje Brian. Właśnie przekonałeś mnie że masz najnudniejsza pracę na świecie"
"To jeszcze nic. Nie możesz zobaczyć całej tej nudy. Widzisz ja tylko w teraźniejszości. Nie widziałeś tej nudy w przeszłości i ani w przyszłości"
"A ty znów z tą przyszłością!"

W tym zamieszaniu na końcu jakoś nie zwróciłam uwagi na ten tekst z nogą ale fakt, to typowe myślenie Johny'ego. Dlaczego mam robić coś idiotycznego, coś co każą mi inni.

Bohater jest samotny wśród ludzi. Czy świat nie zasługuje na więcej? Hmmm... Moim zdaniem Johny zaczynał te wszystkie rozmowy z dwóch powodów. Po pierwsze prowadził nieustające badania socjologiczno-społeczne. Miał jakąś tezą na temat świata i zbierał dowody. Prawdopodobnie męczył go fakt, że ludzie są tak ograniczeni, głupi, że poprzestają na tym co mają, nie zastanawiają się nad sobą. Dowody które zbiera wciąż potwierdzają tezę że ludzie są tępi, że tylko Johny widzi pewne sprawy. Ale oprócz szukania dowodów, szuka też kogoś kto go zrozumie, kto będzie podobny do niego czyli będzie rozumiał i zauważał to co on zauważa. Czuje się lepszy, bo jest inteligentny, spostrzegawczy, jest przede wszystkim oryginalny i ma własne zdanie. Nie daje sobie narzucać poglądów. Nie daje się zamknąć jak stróż który pilnuje przestrzeni "ciężka sprawa, bo ktoś może przyjść, ukraść całą przestrzeń a ty się nawet nie kapniesz". Nie poddaje się życiowej rutynie, nie posiada ogólnych poglądów jak Louise "jest tak jak oczekiwała ale nie wie czego oczekiwała". Bohater jest jakby narratorem. Moim zdaniem przekaz tego filmu jest jasny, zrozumiały. Niestety pozostaje on filmem dla wybranych. Dwa razy pokazywałam film znajomym i według jednej osoby był nudny, według drugiej pokręcony i spytała: "ale o co chodziło z tym zaczepianiem wszystkich ludzi?" Niestety, tak bym chciała z kim pogadać o tym filmie, kto go zrozumiał i chyba nareszcie mogę :)
Dzięki :)

madamelarte

Ogólnie to się zgadzam. Nim miotały wielkie sprzeczności ( raz potrafił być gwałcicielem a innym razem wrażliwym gościem ). Nie mógł nigdzie znaleźć swojego miejsca, nawet jak miał szansę coś ułożyć to wziął pieniądzę i poszedł w swoję stronę. Patrzył z wielkim dystansem na tych ( jego zdaniem ) niższych od niego, ale jak trafił na dobrego rozmówce ( Briana ) to potrafił być w miarę miły. Możliwe jest też, że celowo używał cynizmu i ironii żeby sprawdzać ludzi. Jego postać to postać tragiczna, ale dla mnie właśnie takie charaktery są najciekawsze. W środku Johnny był pewnie naprawdę wrażliwym facetem, bo żeby dostrzec takie rzeczy, buntować się przeciwko czemuś, to potrzeba przecież wrażliwości.

Ja również nie mam za bardzo z kim pogadać o filmach i również dziękuję.

ocenił(a) film na 9
Psycho_Rocker

Mógłbym przepisać ostatnie 3 komentarze jako swoje opinie :)

Zgadzam się, ponieważ Mike Leigh jak mało który reżyser tak świeżo pokazał współczesną degrengoladę, wielkomiejską samotność i brak jakichkolwiek życiowych wektorów. I właśnie przeraźliwa samotność bohaterów to coś, co mnie najbardziej porusza, a zwłaszcza - alienacja głównej postaci. Rola Thevlisa należy chyba do jego najlepszych, choć trudnych w odbiorze i trudnych do zaakceptowania. To jest naprawdę osiągnięcie - jego zachowanie oburza mnie, odpycha, a jednak można się z nim utożsamić. Rozgrywa to tak, że każdy może znaleźć z nim wspólne elementy - wszak każdy bywa samotny i zagubiony, każdy czasem czuje się "młodością skrzydlatą", która nad poziomy wyrasta. Nad poziomy zwykłej, szarej codzienności.

Bardzo mocny i oryginalny film, mający coś z psychodramy - a jednak oczyszczający i dający głębszą refleksję.

ocenił(a) film na 10
elton_monroe

Niewątpliwie Johny jest wrażliwy tylko musi to skrywać pod osłoną brutalności, cynizmu by go ten okrutny świat nie zeżarł z całości.
Brain jest na pewno dużo lepszym rozmówcą niż Sophie czy Louise. Ale też nie do końca rozumie istotę pełnego życia. Jest tutaj ogromny paradoks polegający na tym, iż Johny zna receptę na szczęście jednakże jego samotność, fakt że tylko on ją zna, niesamowicie go unieszczęśliwia.

Sophie początkowo wydaje się nieco rozumieć przemowy Johny'ego lecz potem wychodzi na jaw że była to tylko poza, by mu się przypodobać. Dlatego potem Johny wyżywa się na niej seksualnie, wylewa swoja złość i rozczarowanie.

Nie dokładnie rozumiem relacje z Louise. Wydaje mi się, że ona go rozumiała ale za bardzo pozwoliła by jej życiem kierowały stereotypy, dopasowała się do społeczeństwa ale chyba nie byłą z tego zadowolona. Żałowała, że nie potrafiła pozostać sobą tak jak Johny.

I kim w końcu był tak naprawdę Jeremy? Byłym Sandry?

Najbardziej przerażające w tym filmie jest to, że naprawdę są ludzie którzy tak żyją, tak nijak, z dnia na dzień, bez większego celu, zagubieni, zrezygnowani... Człowiek docenia to co ma...

ocenił(a) film na 10
madamelarte

Człowiek docenia to co ma po obejrzeniu filmu oczywiście (skrót myślowy ;))

madamelarte

Ja tam bym chciał się tak powłóczyć przez jakiś czas, albo włóczyć się przez całe życie i czuć, że żyje, przechodzić z miejsca na miejsce, widzieć świat z różnych perspektyw i poznawać różnych ludzi. Praca czy edukacja narzuca nam albo przynajmniej mi rutyny i trochę ciężko to obejść. Johnny własnie nie chciał się temu poddać i też przez to był postacią tragiczną. On widział w co ludzie są wplątani i to w co on jest wplątany : taką niemałą zagładę.

A jaka była jego recepta na szczęście? Jakoś umknął mi ten wątek, za bardzo skupiłem się na samej jego postaci.

Dzięki i pzdr.

ocenił(a) film na 10
Psycho_Rocker

Po części sam już odpowiedziałeś na pytanie :)
Jego receptą na szczęście było nie dać sobie narzucać pospolitego stylu myślenia, nie iść tą drogą która prowadzi do zagłady. On to właśnie robił. Szedł drogą wolności, żył tak jak sam uważał za stosowne. Od dziecka rodzice i szkoła każą nam uczyć się żeby dostać dobrą pracę, żeby z kolei dobrze zarabiać. Wpaja się nam taki obraz szczęścia i że jest to jedyna droga do szczęścia. Większość nie myśli nad tym i ślepo wykonuje polecenia innych. Ale zdarzają się wyjątki jak Johnny. Miał on swoją receptę ale wiedział, że zagłada i tak nastąpi właśnie przez tą większość niemyślących ludzi. Jego jeden cichy głos pośród milionów nic nie pomoże.

:) Też chciałbym tak się powłóczyć. Być wolnym od potrzeb materialnych, od pieniędzy. Wydaje mi się, że wbrew pozorom ma się wtedy mniej problemów. Nie martwisz się o czynsz, rachunki, nie masz materialnych potrzeb. Musisz czasem coś zjeść tylko. Możesz sobie nawet śmierdzieć skoro nie będziesz siedział w szkole czy pracy pośród ludzi :) Jest pięknie powiedziane w filmie: "Owszem, nie myłem się dłuższą chwilę ale to nie powód by ranić moje uczucia". W takiej filozoficznej podróży twój zapach przestaje być ważny. Materializm przestaje przesłaniać ci to co najważniejsze. I nie mając gadżetów, drogich ciuchów i dobrze płatnej pracy nie jesteś gorszy. Jesteś takim samym człowiekiem jak inni a może nawet lepszym bo widzisz to co ważne.

Jednak by żyć w taki sposób trzeba mieć odwagę. Ja jej nie mam na tyle poza tym już za późno w moim przypadku. Można porzucić wszytko, gdy odpowiada się tylko za własne życie a odpowiadam już za jedną małą duszyczkę. Ale bynajmniej nie idę standardową narzucona drogą.

(A gdzież to jeszcze ogląda się tak wnikliwie "Nagich" Psycho Rockerze?)

madamelarte

Jest dokładnie tak jak napisałaś Madam :)

Moją receptą na szczęście byłoby spełnić się artystycznie. Jak dotychczas to sztuka pociągała mnie zawsze najbardziej. Zazdroszczę ludziom, którzy robią to co kochają. Wiele milionów ludzi wraz ze mną robi codziennie setki rzeczy, których nienawidzi. Zresztą, jak chce się żyć to trzeba czasami poskromić bunt i chociaż starać się na chwilę wpasować w to wszystko ( wiem, to trudne )

"Nagich" oglądam w małej miejscowości w okolicach Wrocławia. Widziałaś może "Całkowite zaćmienie" ? Jak nie to bardzo polecam, bo świetny film, który na pewno Ci się spodoba.



ocenił(a) film na 10
Psycho_Rocker

Swoją miłość do sztuki odkryłam z czasem i myślę że nawet się w miarę spełniam artystycznie choć mam za mało czasu by się jej poświęcić.

Czemuż to poskramiasz bunt? W "Chłopaki nie płaczą"(jeśli dobrze pamiętam) padło genialne zdanie: "odpowiedz sobie na jedno zaj******* proste pytanie: co lubisz w życiu robić a potem zacznij to robić". "Nadzy" właśnie o tym mówią, by nie dać się zamknąć w niewolę własnych ograniczeń i własnego nieszczęścia. To że "Wiele milionów ludzi wraz ze mną robi codziennie setki rzeczy, których nienawidzi" nie oznacza że te miliony ludzi ma rację. Myślę że Johnny wyznawał filozofię Kierkegaarda, który mówił "Tłum jest nieprawdą. Prawda jest zawsze w mniejszości." Przemowa Johnny'ego o przeszłości, przyszłości i teraźniejszości jest niczym innym jak rozwiniętą sentencję Kierkegaarda mówiącą: "Kto ucieka w przyszłość jest tchórzem, kto w przeszłość - hedonistą, a tylko ten, kto trwa przy teraźniejszości, kto chce ją powtarzać, ten jest prawdziwym człowiekiem."

Niedawno moje życie stanęło na głowie a wraz z nim przewrócił się do góry nogami mój porządek wartości, świat idei i poglądów. Prowadziłam wewnętrzną walkę czy się dopasować czy pozostać sobą, pozostać wolnym i szczęśliwym idąc własną drogą. Teraz wiem że nie będę szczęśliwa próbując się wpasować w schematy, które narzuca większość, gdyż prawda jest w mniejszości.

Teraz to pewnie wychodzi na to, ze się wymądrzam. :) Chcę tylko pomóc jeśli w ogóle mogę.
Nie ma ograniczeń, nie ma rzeczy które musisz robić ani osób którym oczekiwaniom musisz sprostać. Jesteś ty i twoje poglądy, twoja własna droga. Każdy jest kowalem swojego losu jeśli tylko to zauważy. Świat jest taki jaki myślisz że jest. wystarczy zmienić myślenie a świat się zmieni. To wszystko mówi Johnny!

Bunt? To ludzie zamknięci w schematach nazywają buntem wolność jednostek, które są w mniejszości. Nie ma świata ograniczeń, Psycho Rockerze, nie ma! Jesteś wolny!
"Możliwości są bardziej przerażające niż rzeczywistość." To także Kierkegaard.
Wszystko to może wydawać się tylko ideą, wymyśloną bajką w którą wierzą naiwni. Ale nie ważne jak to wygląda i co myślą inni. Ważne jest to co ty na ten temat sądzisz, czy ty w to wierzysz a wiara czyni cuda.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
madamelarte

Nie widziałam "całkowitego zaćmienia", postaram się obejrzeć choć an razie mam długą kolejkę filmów. Ponadto od przedwczoraj znam film jeszcze genialniejszy od "Nagich" pt."Bent". Taże "Nadzy" spadli na drugie miejsce.

madamelarte

Nawet jak będziesz szła swoją własną drogą to jeśli chcesz jakoś przeżyć to musisz przynajmniej od czasu do czasu robić rzeczy, na które nie masz ochoty. Tak to już jest. Jak nie będziesz chciała ich robić to możesz nawet przecież umrzeć. Mi bardziej chodziło o to, że szkoda mi nas, ludzi, że żyjemy w takim, a nie innym świecie. Ja w przeciwieństwie do Johnnego wcale nie czuje się wyższy od innych ludzi ( poza centymetrami :) ).

Myślisz, że jak zmienie myślenie to świat się zmieni? Żeby świat się naprawdę zmienił to wszyscy ludzie musieliby zmienić myślenie.

Z resztą się zgadzam, wiem o czym mówisz.

Pzdr.

ocenił(a) film na 10
Psycho_Rocker

Cały sekret tkwi w tym w co wierzysz :) Też kiedyś nie wierzyłam w moc słów "zmień myślenie a świat się zmieni" aż przekonałam się na własnej skórze jak to działa. Dosłownie świat się nie zmieni, ale twoje nastawienie się zmieni i będziesz postrzegał świat inaczej, w twoich oczach świat się zmieni.

Owszem, czasem człowiek coś musi. To trzeba to zrobić i mieć z głowy, by móc dalej żyć po swojemu.
W "Nagich" chodzi właśnie o to, że jeśli nie zrobisz tego, co musisz czyli tego co na przykład narzuca ci państwo, to wcale nie umrzesz. Będziesz istniał dalej. Ten kto żyje tak jak inni mu dyktują, nie żyje tylko wegetuje. Zaiste, by żyć trzeba mieć odwagę.
Czasem wydaje nam się że umrzemy jeśli coś się zdarzy lub nie zdarzy. Jednakże to tylko złudzenie. Ludzie nie umierają tak łatwo.

Nie zależy mi na tym by ktoś się ze mną zgadzał czy nie. Zależy mi na tym samym co Johnny'emu, by ludzie przejrzeli na oczy i zaczęli żyć w taki sposób jaki pozwoli im być szczęśliwymi (oczywiście w granicach moralności).

Jeśli chodzi o wiarę... byłam wczoraj na "Alicji w krainie czarów" Tima Burtona. Można powiedzieć że to tylko bajka ale Alicja pokonała przeszkody, bo potrafiła uwierzyć w sześć niemożliwych rzeczy jeszcze przed śniadaniem.
Zawsze to ty dokonujesz wyboru. Możesz być człowiekiem wiary bądź nie. Ale nie bez powodu jest powiedzenie "wiara czyni cuda".
Powodzenia :)

madamelarte

Ojej. Widzę, że zrobiliście tutaj z Johnny'ego wielkiego bohatera romatycznego i w ogóle idealnego. Bardzo to pięknie, ale bez sensu. Z mojego okropnego lenistwa i braku czasu odniosę się tylko trochę do jednej wypowiedzi.
>>"Niewątpliwie Johny jest wrażliwy tylko musi to skrywać pod osłoną brutalności, cynizmu by go ten okrutny świat nie zeżarł z całości."

Ojej, ale jak to. Pierwsza scena: gwałci kobietę i kradnie samochód. Szkoda, że nie mgoę zgwałcić kobiety, bo jakby okrutny świat chciał mnie zeżreć, to nie ma dla mnie ratunku! Johnny nie jest dobry, nie jest wrażliwy i reżyser od tego zaczyna film. To jest w nim niezywkłe, że to nie jest kolejny buntownik z wyboru, wspaniały artysta (bo też nazywacie go artystą ale gdzie jakiś artyzm, pytam?) zagubiony w swojej bohemie. Nie, Johnny nie jest wcale nie jest pozytywną postacią.

>>"Od dziecka rodzice i szkoła każą nam uczyć się żeby dostać dobrą pracę, żeby z kolei dobrze zarabiać. Wpaja się nam taki obraz szczęścia i że jest to jedyna droga do szczęścia."

No i właśnie. Jak możemy wnioskować i domyślać się, to rodzice Johnny'ego nic z tych rzeczy mu nie wbili do dziecięcej główki. Johnny się nie buntuje przeciwko schematom czy maskom. Johnny jest w nich zagubiony.

>>"Sophie początkowo wydaje się nieco rozumieć przemowy Johny'ego lecz potem wychodzi na jaw że była to tylko poza, by mu się przypodobać. Dlatego potem Johny wyżywa się na niej seksualnie, wylewa swoja złość i rozczarowanie."

Ojej, biedny Johnny. Tak go ta głupia oszukała, że aż się musiał ją pobić i zgwałcić! Tylko tak się składa, że nie zaczął jej bić, kiedy ona wykazała się brakiem kompetencji w rozmowie, ale kiedy wyznała mu swoje uczucia. Czy Sophie jakoś specjalnie pozowała, to nie sądzę. Znudziła Johnny'ego i tyle. Znudziała go tak intelektualnie jak i seksualnie ale przede wszystkim Johnny nie potrafi się przywiązać i wręcz boi się tego.

>>"Nie dokładnie rozumiem relacje z Louise. Wydaje mi się, że ona go rozumiała ale za bardzo pozwoliła by jej życiem kierowały stereotypy, dopasowała się do społeczeństwa ale chyba nie byłą z tego zadowolona. Żałowała, że nie potrafiła pozostać sobą tak jak Johny."

No patrząc na Johnny'ego to miała czego żałować. Prawda jest taka, że była w nim zakochana, bo prawda jest taka, że Johnny szalenie pociągający był. Włączył jej sie instynkt macierzyński i chciała się opiekować taką biedną sierotką a w ogóle to przecież dziewczyny uwielbiają złych facetów. Ona chciała się dopasować, ale radykalnie zmieniła swój styl życia i też nie do końca potrafiła się odnaleźć w czymś takim, a przyjazd jej byłego przypomniał jej zalety tamtego życia no i tutaj jeszcze raz dodam, że była po prostu trochę napalona.

>>"Najbardziej przerażające w tym filmie jest to, że naprawdę są ludzie którzy tak żyją, tak nijak, z dnia na dzień, bez większego celu, zagubieni, zrezygnowani... Człowiek docenia to co ma..."

Ojej, a to dopiero straszne rzeczy na sam koniec. Że ludzie prowadzą spokojne, dobre życie i jeszcze się nim cieszą! Jacy ci ludzie muszą być żałośni, no rzeczywiście.

Ten film nie wychwala stylu życia Johnny'ego. On pokazuje ludzi zagubionych w świecie. To oni są nadzy.

Ojej, chciałam tak krótko a się rozpisałam (i tak odniosłam się chyba tylko do jednej wypowiedzi, którą wybrałam trochę losowo). Generlanie to pozdrawiam i w ogóle :)

ocenił(a) film na 10
Fairy_of_the_Lake

Ojej, dostrzegam sporo cynizmu.
Nigdy nie twierdziłam, że Johnny jest postacią pozytywną, czy że robił dobrze.
Gwałcił bo miał skrzywioną psychikę. Dlatego żę gwałcił nie mógł być wrażliwy?
Każdy ma prawo do swojej interpretacji. Zupełnie inaczej zrozumiałaś ten film.
Pisząc, że Sophie była napalona, przeginasz. Na pewno nie o chodziło o to.

madamelarte

>>"Nigdy nie twierdziłam, że Johnny jest postacią pozytywną, czy że robił dobrze."

A jednak jest on czy tam nawet tylko jego styl życia jest szalenie gloryfikowany w m.in. Twoich wypowiedziach.

>>"Gwałcił bo miał skrzywioną psychikę. Dlatego żę gwałcił nie mógł być wrażliwy?"

Generalnie to definicją słowa wrażliwy jest "odczuwający emocje swoje i innych" a chyba jednak jeśli człowiek widzi emocje innych ludzi, to albo je szanuje albo jest sadystą. Ponieważ Johnny nie był sadystą myślę, że wcale nie będzie przesadą nazwanie go psychopatą. Po namyśle stwierdzam nawet, że idealnie mieści się w definicji psychopatii.

>>"Pisząc, że Sophie była napalona, przeginasz. Na pewno nie o chodziło o to."

Ja pisałam, że to Louise jest napalona i wcale nie uważam, żeby to było jakieś przegięcie. No bo, ojej, w ogóle "przegięcie".. tak to napisałaś, jakby to było coś bardzo złego albo bardzo dziwnego. No przecież była napalona i to się szalenie rzucało w oczy i jest całkowicie uzasadnione, skoro jej superseksowny były, do którego ciągle coś czuje, wielokrotnie zaspokaja inną kobietę w jej mieszkaniu. Sophie też była swoją drogą.

ocenił(a) film na 10
Fairy_of_the_Lake

Nie gloryfikuję nikogo ani na tym forum ani nigdzie indziej. Jeżeli ktoś tu był napalony to jedynie Johnny. Miał nierówno pod sufitem ale to nie był jego wybór. Łatwo powiedzieć był wariatem i go za to potępiać. Wiele chorób psychicznych nabywa się poprzez środowisko w jakim się dorasta.
Louise byłą napalona! A to już dobry żart. Louise go nie chciała! Miała do niego sentyment, tylko tyle. Wkurzało jej jego gadanie. Chciała żyć normalnie a z nim się nie dało. Nie potrafiła odmówić mu dachu nad głową z sentymentu ale w rzeczywistości nie miała ochoty go znosić. Może miała przez chwilę nadzieję, że się zmienił, ale szybko zobaczyła, że jest taki sam. Johnny uważał, że Lousie jest gorsza od niego, więc jak mogła go pragnąć? Tylko by ją poniżał. Nie była zazdrosna tylko wkurzona, że on pomiata jej koleżanką.

madamelarte

Ale ja nie potępiam Johnnego, wzbudził we mnie sympatię i współczucie, bo tak zresztą był ten film nakręcony. Miałam trochę styczność przez różne moje działalności z osobami z trudnych środowisk i nie musisz mi tłumaczyć, jaki wpływ ma to na człowieka, bo wiem doskonale. Nie jest to jednak pretekst do usprawiedliwania jakichkolwiek zachowań mimo wszytsko. Nazwanie go psychopatą uważam za względnie obiektywne (myślę, że gdyby wybrał się do psychiatry też zostałby tak nazwany), więc jednak nie poptępiające mimo wszystko. Może nie gloryfikujesz, ale mam wrażenie, że dopuki nie zabrałam głosu, to złe słowo na temat Johnny'ego nie padło a jego styl życia był wręcz wystawiany na piedestał w antagonii do Louise, która wybijając się ze swojego równie złego środowiska i próbując żyć lepszym życiem twoim zdaniem " Żałowała, że nie potrafiła pozostać sobą tak jak Johny". Mam wrażenie, że teraz piszesz coś zupełnie innego niż kilka postów wyżej. A może zmieniłaś opinię? To w zasadzie zrozumiałe.


Ja z panem Freudem się nigdy specjalnie nie zaprzyjaźniłam i nigdy nie lubiałam tłumaczenia każdego zachowania rosnącym poziomem libido, ale jednak odczuwanie czegoś takiego jest naturalne i nie rozumiem, dlaczego tak bardzo nie chcesz się z tym zgodzić. Louise jako dorosła, samotna kobieta musiała odczuwać popęd seksualny, który niewątpliwie wzrósł, kiedy pojawił się koło niej mężczyzna, który kiedyś takie potrzeba jej zaspokajał. W ogóle nie wierzę w to co mówię, bo to zawsze ja jestem od negowania wszystkich Freudów tego świata, ale w negowaniu nie można też przesadzać w drugą stronę.

ocenił(a) film na 10
Fairy_of_the_Lake

Jak napisałam ostatnią wypowiedź to postanowiłam obejrzeć film jeszcze raz, przypomnieć sobie i zobaczyć czy może się mylę. Hmmm, może rzeczywiście za bardzo go wytłumaczyłam. Zauważ, że wymiana zdań pomiędzy mną a Psycho_Rockerem jest sprzed ponad roku. Od tego czasu moje myślenie się zmieniło. Dojrzałam trochę. Dobra, przyznam się ;) Broniłam go tak bo widziałam w nim siebie. Jeszcze rok temu też szukałam w książkach odpowiedzi na pytania, szukałam siebie, Jakiejś podpowiedzi jak żyć. Teraz wiem, że książki to tylko słowa, zabiegi stylistyczne, wyolbrzymienie. Nie można stawiać sobie za drogowskaz książek, filmów itd- bo to twory cudzego umysłu. Każdy ma swoją własną książkę.

Jakie ja brednie wtedy momentami napisałam! Zmieniłam zdanie niewątpliwie. Louise była najprawdziwszą postacią. Ona nie chciała popadać w to panujące odrętwienie, smutek, beznadziejność. Była samotna i chciała po prostu mieć kogoś bliskiego a seks byłby tylko dodatkiem. Johnny'emu chodziło tylko o seks a nie o związek. Nie chciała pójść do łózka z Johnny'm bo wiedziała jakim jest sukinsynem. Jeśli chciała (tak, bo jest dojrzałą kobietą i ma swoje potrzeby) to z porządnym facetem.
Zrozumiałam, że masz na myśli to iż Louise chce uprawiać seks z Johnny'm, stąd zaprzeczałam, bo ona go nie znosiła. Przypominał jej bagno w jakim żyła wcześniej.
Freud ogólnie przesadził w swoich teoriach ale coś w tym jest, że pewne nasze zachowania są związane z niezaspokojoną potrzebą seksu. Jednakże gdyby Freud rzeczywiście miał racje, to wszystkie problemy można by rozwiązać poprzez seks a tak nie jest.
Johnny rozładowywał napięcie, stres poprzez brutalny seks ale problem się nie rozwiązywał.
Moja teoria na temat zachowania Johnny'ego runęła, a teraz to nie wiem do końca co o nim myśleć. Najlepsze jest to, że nie chcę już w to wnikać tak jak kiedyś :) Oj, uwielbiałam do niedawna rozwiązywać takie zadania, ale teraz.... to tak jak z Johnny'm, Można filozofować, rozmyślać i bujać w obłokach, można też zejść na ziemię- spojrzeć prawdzie w oczy i żyć. Przestać wegetować.

Nadal mam wrażenie, ż on chciał wyrwać ludzi z letargu. Nie mógł tego zrobić bo sam wegetował. Jak wiadomo, żeby móc pomóc innym, trzeba najpierw pomóc sobie.

Dobrze, że zabrałaś głos, bo rzeczywiście byliśmy tu jednostronni :)

P.S. Sama się dziwię jak czytam co tu napisałam, że to są moje słowa. Człowiek się zmienia :)

ocenił(a) film na 10
madamelarte

Judge_holden w wątku obok też twierdzi, że Johnny jest wrażliwy. Często na choroby psychiczne zapadają osoby wrażliwe (jak zapewne wiesz).

ocenił(a) film na 9
Psycho_Rocker

"Wyśmienity
Fantastyczne poczucie homoru, masa ciekawych dialogów, bardzo interesująca gra aktorska ( zwłaszcza Thewlis w roli myśliciela - włóczęgi ). Artystyczna mieszanka, która świetnie smakuje. "

i 10 tematów na filmwebie ;>


"Jego receptą na szczęście było nie dać sobie narzucać pospolitego stylu myślenia, nie iść tą drogą która prowadzi do zagłady. "

Odniosłem inne wrażenie.
Z filmu nie wyłania się obraz osoby szczęśliwej, bardziej osoby w konwulsjach. Johnny nie miał żadnej recepty na szczęście - on jej gorączkowo szukał, ale mimo że miał głowę wypełnioną książkami, filozofiami, pytał i obserwował wszystkich ludzi, nigdzie jej nie odnajdywał. Był człowiekiem, który 'nigdy nie chciałby należeć do klubu, który miałby go na członka', tak rozumiem jego ucieczkę na koniec filmu i w ogóle całą jego motywację.

ocenił(a) film na 10
bogominog

Nie twierdzę, że Johnny był szczęśliwy tylko, że miał receptę na szczęście. Jego problem polegał na tym, że tylko on ją znał i to mu nie pozwalało być szczęśliwym. Czuł się bardzo samotny. Każdy człowiek potrzebuje bratniej duszy, która go zaakceptuje i zrozumie a Johnny nie mógł znaleźć kogoś kto, by go tak naprawdę zrozumiał. Gdyby tylko znalazł choć jedną taka osobę byłby moim zdaniem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Właściwie to racja, że nie miał własnej recepty. Miał zlepek różnych cudzych recept ale to była tylko teoria... w praktyce był tragicznie nieszczęśliwy.

Uciekł, bo nie mógł znieść tego, że nie tylko jego dawna miłość go nie rozumie ale w ogóle nikt go potrafi zrozumieć. Wyruszył w dalszą pogoń za szczęściem. Może je odnajdzie a może nie i oszaleje do reszty...

ocenił(a) film na 9
madamelarte

No cóż, ja obejrzałem ten film dopiero raz (ostatni post pisałem na świeżo po), Ty co najmniej 5 razy więc możliwe że jeszcze coś się w u mnie zmieni.

>Gdyby tylko znalazł choć jedną taka osobę byłby moim zdaniem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Bardzo możliwe, nie patrzałem na to od tej strony ;)

Zgadzam się z tym co napisałaś, poza jedną rzeczą - cały czas twierdzę, że Johnny nic nie znalazł (wiedział gdzie NIE szukać, ale właściwie tylko tyle).
Był rozczarowany ludźmi i pozbawiony bratniej duszy, ale dlatego że, w przeciwieństwie do prawie wszystkich postaci w filmie*, w ogóle czegokolwiek szukał. No i wydaje mi się że człowiek, który odkrył jakąś prawdę ostateczną, raczej nie mógłby być takim, bądź co bądź, dupkiem.

* Jeremy G. Smart póki co niejasny dla mnie, a czuję że istotny dla wymowy filmu, fakt że był drugą po Johnnym najbardziej aktywną postacią (ryzykowna hipoteza: czy to nie był po prostu bogaty Johnny za 10 lat?; taki który już wie, że nic nie znajdzie?)

ocenił(a) film na 10
bogominog

Cóż, bywa tak, że mężczyźni i kobiety inaczej opisują te same rzeczy i choć mają podobne zdanie nie mogą się porozumieć :) Tak chyba jest w naszym przypadku ;)

Czy rzeczywiście Johnny nie znalazł nic? On nie znalazł nic pozytywnego. Jeśli szukasz zawsze znajdujesz coś. Pytanie tylko czy to czego szukałeś. On znalazł brak zrozumienia, brak inicjatywy, głupotę i bezsilność ludzi. Stąd brały się jego frustracja i nieszczęście.

Johnny wiedział gdzie nie szukać, to nie jest TYLKO tyle. Jeśli wiesz kim nie jesteś, to jesteś bliżej odkrycia tego kim jesteś. Tak samo tutaj, jeśli Johnny wiedział gdzie nie pasuje, był bliżej odkrycia swojego miejsca, czyż nie?

Tak ,tylko on czegoś szukał, ale jego nieszczęście nie wypływało z samego szukania, tylko z faktu niemożności odnalezienia czegoś. On był swego rodzaju artystą, także filozofem a u takich ludzi potrzeba inteligentnej rozmowy o rzeczach ważnych (takich jak ta ;)) jest podstawową potrzebą jak jedzenie czy sen.

Dla mnie jest to całkiem logiczne i typowe, że Johnny znając prawdę zachowywał się jak dupek (bo w rzeczywistości nim nie był). Z jednej strony ciążył na nim ogromny ciężar, czuł się odpowiedzialny za to, by uświadamiać innych. A oni byli odporni na jego przemowy. Trzeba to było jakoś odreagować. Po prostu nie wytrzymywał napięcia a seks je rozładowuje. Jedni chleją do nieprzytomności, inni ćpają, a on wybrał seks jako swoja 'odskocznię'. Z drugiej strony być może jednak nie chciał odstawać i nawet w imię ideałów i prawdy chciał się wpasować choć trochę w całe to chore środowisko. Albo może chciał pokazać ludziom: "macie mnie za nienormalnego to ja wam pokaże jaki jestem nienormalny". Przecież większość jego działań było na pokaz, by zwrócić na siebie uwagę.

Jeremy... też mam z nim problem. Po co on w ogóle był w tym filmie. Miałam dotąd wrażenie, że tylko po to by było jeszcze bardziej dramatycznie. Ale teraz jak pomyślę, to on rzeczywiście był tym, kim mógł stać się Johnny, gdyby poddał się presji otoczenia. Jeremy żyje w przekonaniu, że w życiu nie ma głębszego sensu, dlatego może robić co mu się podoba. Nie ma Boga, nie ma kar i nagród. Według Jeremiego życiem rządzi przypadek i wygrywają ci, którzy są silniejsi.

Johnny jeszcze szuka czegoś pozytywnego. Tak, paczy się w teoriach ale przynajmniej jakieś jeszcze wyznaje. Może się poddać i stać się na wieczność nieszczęśliwym Jeremim lub znaleźć w sobie siłę, by żyć ponad to wszystko i czekać, aż odnajdzie to czego szuka.

:) Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
madamelarte

Johnny recepty na szczęście szukał w książkach a pośród ludzi szukał zrozumienia i akceptacji.

ocenił(a) film na 9
madamelarte

A wydawało mi się ze prawdziwa mądrość można osiągnąć kierując się zasadami etyki, ponoć barbarzyńcy maja dalsza drogę do poznania prawdy.
Widzieć pewne rzeczy i mieć refleksje to jedno ale umieć się zdystansować i wykorzystać to do rozwoju to już inna sprawa.
Bardzo dobry film.

ocenił(a) film na 10
Shakhal

Oczywiście, że barbarzyńcy mają dłuższą drogę, ale Johny tego nie wiedział. Dopiero gdy to odkryje, będzie mógł się zmienić i przybliżyć do prawdy. Tak naprawdę to poszukiwanie dla każdego trwa całe życie. na tym polega jego piękno.

ocenił(a) film na 9
madamelarte

Jeśli odkryje, może będzie już za późno na pewne zmiany w życiu i powrót do ,,normalności`, w tym właśnie problem. Czas. Mimo ze poszukujemy cale życie to ważne jest by nie za późno znaleźć pewne odpowiedzi.

ocenił(a) film na 10
Shakhal

Nie każdemu jest dane poznanie prawdy- prawdy o samym sobie, o życiu. Ludzie nie mają równych szans. Niektórzy mają dużo trudniejsze zadanie. Człowiek rodzi się dobry i po części na zawsze taki pozostaje. To świat go zmienia, środowisko w którym żyje. Czasem zbłądzi się tak daleko, że nie zdąży się wrócić, niestety. Co będzie z Johnnym? Nie wiadomo. Chętnie obejrzałabym ciąg dalszy :)

ocenił(a) film na 8
madamelarte

Tak, szkoda że nie mamy pewności, co do dalszych losów Johnny'ego. Z chęcią obejrzałabym drugą część, jednak ... Myślę, że to byłby jeszcze bardziej gorzki obraz. Myślę, że uciekając z domu Louise i wybierając życie na ulicy, wybrał śmierć na niej.

ocenił(a) film na 8
bogominog

Jestem świeżo po obejrzeniu filmu i właśnie odkopałam ten wątek. Pozdrawiam wszystkich, którzy będą zechcieli jeszcze tutaj zajrzeć. No, ale do rzeczy....
Niestety, również przychylam się do zdania, że Johnny nie posiadał recepty na szczęśliwe życie i nie był szczęśliwy. Moim zdaniem cały czas szukał. Odniosłam wrażenie, że w pewnym sensie chciałby się ''ustatkować'', tzn. znaleźć ciepły, bezpieczny kąt. Z dala od zgiełku ulicy, czy narzucającej się, uzależnionej współlokatorki był w miarę spokojny, opanowany, choć wciąż cyniczny (umyty, najedzony, pod opieką dziewczyny z baru). Nie chciał wracać na ulicę. Trochę ułożyłam sobie wszystko w ten sposób, że przed gwałtem (choć na grupie są głosy, że to nie był gwałt) kobiety, gdy mieszkał jeszcze w Manchesterze wraz z Louise był wciąż człowiekiem inteligentnym, cynicznym, charakterystycznym, ale dążącym do ''życia, jak człowiek'' (tzn, jak reszta społeczeństwa - wzmianka o egzaminie z psychologii). Dziewczyna myślała, że jest w ciąży, nie była/nie urodziła, związek się rozpadł. Dziewczyna uciekła, choć obiecała powrót. Mam wrażenie, że to wydarzenie + przemoc w domu (?) (gdy Johnny został uderzony przez męźczyznę, rozklejającego plakaty mówił o ojcu) zupełnie rozbiły jego i tak wrażliwą psychikę. Stał się wędrowcem/włóczęgą, balansującym na granicy dobra i zła. Stał się takim marginesem społecznym. Uciekł do ex, bo chciał uciec przed konsekwencjami. Myślę, że po kolejnej ucieczce od ex, po druzgocącym pobiciu, ponownie przybył do Louise, chcąc zaznać w końcu spokoju? Chociaż jego części? Louise tym razem obiecała powrót, podróż do domu. Podróż z Johnnym. Mam wrażenie, że nasz bohater zrezygnował z powodu słów pielęgniarki. Ujrzał, że naprawdę jest niczym, zepsutym wrakiem człowieka (czy może już trupem, jak sam to żartobliwie określił). Poza nim i patologiami, które poznajemy w trakcie filmu nie ma nic. Chyba nie chciał ściągać na dno Louise. Uznał, że dla niego, jako degenerata właściwe jest tylko ukrywanie się i ulica.

ocenił(a) film na 10
Psycho_Rocker

Dla mnie dramat nie do przezycia drugi raz. Nie ma chwili oddechu, oczyszczajacego smiechu, przygnebienie i rozpacz do kwadratu. Pod koniec filmu juz bylem tak rozdrazniony, ze chcialem by uciekajacego Johnniego zmiotl z ulicy jakis rozpedzony autobus albo przynajmniej ten poznany wczesniej plakaciarz. Takie filmowe efekciarstwo, ale mnie by ulzylo. Johnny jest degeneratem, agresywnym sukinsynem, parszywym cynikiem, wyzywajacym i aroganckim pseudointelektualista. Oczywiscie nie wzial sie znikad, jest produktem psecyficznego kraju, swojej epoki, srodowiska i rodziny. I to jest wlasnie arcymistrzostwo Mike'a Leigh - w malowaniu spolecznego tla. Wiemy, ze kazda riposta, dla mlodszych widzow jest bardzo smieszna, dla starszych smutna, gorzka i bardzo dotkliwa, ma zrodlo w jego dziecinstwie, wychowaniu, czy otoczeniu.
Czy Johnny, bedac nikim, moralnym karlem, czlowiekeim niezdolnym do porozumienia sie ma prawo oceniac wszystkich wokol i ranic ich ? Tu zaczynaja sie rodzroza - co dla nas jest prawdziwym zyciem. Nie wszyscy musza przeczytac Iliade, nie wszyscy tez poleca w kosmos. Czy aby na pewno mogl ponizac plakaciarza, wysmiewac pielegniarke z Zimbabwe, wykorzystac wspollokatorke swojej bylej dziewczyny. A moze plakaciarz po ciezkiej nocnej pracy wraca do kochanej zony i uwielbiajacych go dzieci, a moze dla pielegniarki uporzadkowany dom jest niezbedna podstawa do budowania domu rodzinnego ?
Czy wpsollokatorka nie ma prawa do marzen i milosci, mimo swojej mniejszej lotnosci ?

ocenił(a) film na 10
topsyl

Nie miał prawa oceniać, krytykować, poniżać. Nikt nie ma do tego prawa. Ale czy Ty również go nie oceniłeś? Tacy jesteśmy, my- ludzie. Wymagamy od innych, ale dać coś od siebie jest dużo trudniej. Można powiedzieć, że Johnny chciał poprawić własną samoocenę, że dawało mu satysfakcję poniżanie innych, bo po prostu jest nienormalny. Równie dobrze można stweirdzić, że chciał im pomóc. Miał nadzieję, że coś zrozumieją. Chciał by ludzie zajmowali się czymś więcej niż zwykłą codziennością. Nie rozumiał, że można żyć bez nic nie znaczących złotych myśli. Inni byli szczęśliwi w jakimś stopniu- mniejszym lub wiekszym ale byli zadowoleni z życia, wiedzieli czego pragną, do czego dążą. Jego po prostu nosiło już z tej bezradności, frustracji i rozgoryczenia. Sam się prosił, żeby mu przyłożyć.

Kocham ten film za to za co Ty nie znosisz :) Taka dawnka dramatyzmu jest dla mnie normalna, standardowa. Uodporniłam się na smutek. Poza tym mnie pewne fragmenty śmieszą, gdyż są już tak smutne, tragiczne, bez odrobiny nadziei, że stają się paradoksalne do granic możliwości. I lubię takie pseudofilozoficzne brednie. Są przesadzone ale jest w nich też trochę prawdy.

Patrzę na ten film jako na całość a nie tylko przez pryzmat tej postaci. Hmmm, muszę go obejrzeć jeszcze raz bo troszkę już zapomniałam :)

ocenił(a) film na 5
Psycho_Rocker

jakos nie dostrzegłęm fenomenu tego filmu...
jedynie poczucie humoru jakie am bylo odpowiadalo mi w 100% :)
czasem jak bym sluchal siebie ;]

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones